Skrýt překlad písně ›
Widywałem koło "Farre" człowieka bez zasad
Co ranek sprawdzał czy za płotem stoi jego Passat
Dorobił się w kilka lat samochodu pierwsza klasa
A jeżdżąc spieszył dupy i przepuszczał je na pasach
Lubił grywać w pokera, mataczył jak cholera
Ogrywał swoich bliźnich, bez zasad, do zera
Przepijał pognieciony hajs w dyskretnych burdelach
Wczas zrywał mu się film i zasypiał na panelach
Miał też utrzymanki, od Marysi do Hanki
Kupował im perfumy oraz seksowne piżamki
Robił dobry uczynek, zawsze dawał im na studia
Sporo to kosztowało, bo kobieta jest jak studnia
W dodatku miał incydent, zdarzyła mu się klęska
I teraz utrzymywał syna z dala, w domu dziecka
Płacił też niezłe składki, dobrowolnie dla matki
Godziwy facet wziął na siebie konsekwencje wpadki
Choć ona też nie chciała, bo chora, na głowie
Płacił jej skrupulatnie by mieć pewność, że nie powie
Już o niczym nie wiedział, facet był nie skalany
Wśród ludzi miał opinię człowieka "przyłóż do rany"
Lecz życie kosztuje, a ten kto pracuje
A z pracy też nic nie ma, stąd pół Polski strajkuje
Nasz człowiek bez zasad, nie wiedział co to praca
W niedzielę przynosili mu pieniążki na tacach
Człowiek bez zasad
Człowiek bez zasad
Człowiek bez zasad
Człowiek bez zasad
Człowiek z zasadami, wybiórczo stosowanymi
Bo wie tylko wygrany jak wysługiwać się innymi
Powie ci, że zagramy do jednej i tej samej bramy
A same plany odmienne nie są ze znanych tobie danych
Gówno perfumowane zapakowane ślicznie wygląda
Lecz nie będę, być miłym mężczyzną, nie patrzą na skład
Na tym stoi świat, na gównie wciskanym nam od lat
Gównojady łykają równo, jak pelikany ryby
Gównodajce podają znów to, to co my ludzie lubimy
Im bardziej śmierdzi, tym bardziej cieszy i podoba się gawiedzi
Faja to sąsiedzi, znaczy dobre, trza przymierzyć
Gównodajec przyjdzie, zrobi z mózgu jajecznicę
Powie ci chciałbyś, nie wciśnie ci co dziś ma na zbycie
I tak papka staje się prawdą historyczną
Tak jak sraczka może być walką ideologiczną
Smród staje się obowiązującym prawem
Głód dalej jest nowym politycznym ładem
Rzygi na dywanie to odnowa moralna
Stringi obesrane, o matko, są symbolem szatana
Czystość rasowa marżem normalności
Bolek i Lolek głosem demokracji i wolności
DaTeAn zawsze prawiczek sumienia narodu
Powiew smrodu bez powodu, powodem zmartwień homofobów
Spieprzaj Dziadu, to przywitanie z uszanowaniem
Nadmiar gazu popuszczonych to przecież perfumowanie
Sperma to życie prawie poczęte, pod ochroną
Wzięta do buzi i połknięta jest przecież karygodną zbrodnią
Kobieta to incubato, same za buhaj, pro kreator
Piątka dzieci, wszystkim matkom ruchać w gumie to jest hardcore
Wypłata tysiąc złotych, to uczciwie zarobić
Świątynie za sto milionów, by pomodlić się o dobrobyt
A te koncepcje jak holocaust, kara śmierci to na pokaz
Są tysiące dowodów, gówno jest i nie ma smrodu
Alleluja i do przodu, bądźmy zdrowi bez powodu
Bo nas spuszczą w brudnym kiblu obok gówna, razem z wodą
Człowiek bez zasad
Człowiek bez zasad
Człowiek bez zasad
Człowiek bez zasad
Człowiek bez zasad
Człowiek bez zasad
Człowiek bez zasad
Człowiek bez zasad
Widywałem koło "Farre" człowieka bez zasad Co ranek sprawdzał czy za płotem stoi jego Passat Dorobił się w kilka lat samochodu pierwsza klasa A jeżdżąc spieszył dupy i przepuszczał je na pasach Lubił grywać w pokera, mataczył jak cholera Ogrywał swoich bliźnich, bez zasad, do zera Przepijał pognieciony hajs w dyskretnych burdelach Wczas zrywał mu się film i zasypiał na panelach Miał też utrzymanki, od Marysi do Hanki Kupował im perfumy oraz seksowne piżamki Robił dobry uczynek, zawsze dawał im na studia Sporo to kosztowało, bo kobieta jest jak studnia W dodatku miał incydent, zdarzyła mu się klęska I teraz utrzymywał syna z dala, w domu dziecka Płacił też niezłe składki, dobrowolnie dla matki Godziwy facet wziął na siebie konsekwencje wpadki Choć ona też nie chciała, bo chora, na głowie Płacił jej skrupulatnie by mieć pewność, że nie powie Już o niczym nie wiedział, facet był nie skalany Wśród ludzi miał opinię człowieka "przyłóż do rany" Lecz życie kosztuje, a ten kto pracuje A z pracy też nic nie ma, stąd pół Polski strajkuje Nasz człowiek bez zasad, nie wiedział co to praca W niedzielę przynosili mu pieniążki na tacach Człowiek bez zasad Człowiek bez zasad Człowiek bez zasad Człowiek bez zasad Człowiek z zasadami, wybiórczo stosowanymi Bo wie tylko wygrany jak wysługiwać się innymi Powie ci, że zagramy do jednej i tej samej bramy A same plany odmienne nie są ze znanych tobie danych Gówno perfumowane zapakowane ślicznie wygląda Lecz nie będę, być miłym mężczyzną, nie patrzą na skład Na tym stoi świat, na gównie wciskanym nam od lat Gównojady łykają równo, jak pelikany ryby Gównodajce podają znów to, to co my ludzie lubimy Im bardziej śmierdzi, tym bardziej cieszy i podoba się gawiedzi Faja to sąsiedzi, znaczy dobre, trza przymierzyć Gównodajec przyjdzie, zrobi z mózgu jajecznicę Powie ci chciałbyś, nie wciśnie ci co dziś ma na zbycie I tak papka staje się prawdą historyczną Tak jak sraczka może być walką ideologiczną Smród staje się obowiązującym prawem Głód dalej jest nowym politycznym ładem Rzygi na dywanie to odnowa moralna Stringi obesrane, o matko, są symbolem szatana Czystość rasowa marżem normalności Bolek i Lolek głosem demokracji i wolności DaTeAn zawsze prawiczek sumienia narodu Powiew smrodu bez powodu, powodem zmartwień homofobów Spieprzaj Dziadu, to przywitanie z uszanowaniem Nadmiar gazu popuszczonych to przecież perfumowanie Sperma to życie prawie poczęte, pod ochroną Wzięta do buzi i połknięta jest przecież karygodną zbrodnią Kobieta to incubato, same za buhaj, pro kreator Piątka dzieci, wszystkim matkom ruchać w gumie to jest hardcore Wypłata tysiąc złotych, to uczciwie zarobić Świątynie za sto milionów, by pomodlić się o dobrobyt A te koncepcje jak holocaust, kara śmierci to na pokaz Są tysiące dowodów, gówno jest i nie ma smrodu Alleluja i do przodu, bądźmy zdrowi bez powodu Bo nas spuszczą w brudnym kiblu obok gówna, razem z wodą Człowiek bez zasad Człowiek bez zasad Człowiek bez zasad Człowiek bez zasad Człowiek bez zasad Człowiek bez zasad Człowiek bez zasad Człowiek bez zasad