Texty písní 52 Dębiec Barykady i Granice feat Kris

Barykady i Granice feat Kris

Skrýt překlad písně ›

Tak, mniejsi i więksi, równi i równiejsi
Jedni używają mózgu, drudzy używają mięśni
Lub obu jednocześnie, ci są tu najlepsi bezsprzecznie
A i tak nie żyją wiecznie
Mając pięć minut patrzysz by los cię nie wymiótł
Jak dorwałeś się do prymu to rozpieprzasz skurwysynów
A nie oddasz steru im, masz ich za frajerów, ty im
Ty masz dość papieru, oni mają tylko film, jak go zdobyć?
Może wezmą tobie twój dobrobyt
Więc budujesz okop, który widzi ludzkie oko

Niby spoko, ale teraz chcą tam wejść
Ty nie dasz im przejść, chyba, że po swoim trupie
Dwa obozy, równi sobie stają w kupie
Naprzeciwko jest ziemia niczyja, za nią wróg
Na ziemi niczyjej stoi przyjaźń no i Bóg
I jeśli obie strony wejdą tam z białą flagą będzie cud
I o happy-endzie mów, wtedy mów o happy-endzie jak ze snów
A jeśli nie to bow, bow, bow i mnóstwo rozbitych głów
Pięści i sprzęt idą w ruch, bow

[x2]
Barykada, a granica, lepiej spadaj, ta różnica
To jest cudze terytorium, tutaj się nie zakotwicza
Ktoś będzie krzyczał no i ktoś będzie krwawił
Ktoś będzie płakał, no, bo ktoś kogoś zabił

Dębiec, Dębiec, ja na wstępie cię zgnębię
Pamiętasz to od Hansa, tym razem masz to ode mnie
Niektórzy będą pędem biec po hajs na fame'ie
Pchając swój populizm jak karierowicze w sejmie
Tu 5-2, nie ma tu giwer, nie ma tu dziwek
To pięć da w mieście barykad bez tych napinek
Dziesięć lat minęło jak w pysk, strzelił synek
Deep, Hans i Pastor, ten błysk spali rynek
Twardą mam łepetynę tu na setę płyne
Pierdolę tą napinę, blink-blinki i groźną minę
Jestem Paweł z Dębca, jeżdżę Saxso '98
Pracuję na chleb, mam plany i wkurwienie w głosie
Wydałem w UMC, tak porobiło się
I wydam w My Music, za to spalą mnie na stosie
Barykady tworzą jak chuj, że nie dam rady
Przejdę nawet, kiedy chwycą mnie za barykady
Sram na układy, bywam milczeniem wiary, zdrady
Odpadasz body, znam zasady, nie prowadzę intifady
To co wkurwia to wyrzygałem
Deep z miasta Salem, będę stać jak zawsze stałem

Mój honor, mój interes, to mój teren
Nie pozwolę ci oddychać moim tlenem
Będę jak najgorszy pener
Na swoje nie ustąpię, a cudze to odpuszczę
Bo mnie ktoś porąbie, dam szacunek za szacunek
I tak godnie i rozsądnie jest
Na swoim podwórku wiesz groźny każdy pies nawet niepozorny
Wzrost formy, wzrost siły plus odporność
i dynamizm
Każdy musi sprawdzić ile wytrzyma organizm
Wygrani lub przegrani, byle się nie splamić
Odwrót - lepiej zamilcz, przegrana z honorem albo powrót
Z dumą i z laurem
Myślałeś, że wygrałeś gdy upadłem
Lepiej sprawdź dwa razy czy umarłem
Bo pewnie się wyliżę i poprzeczka pójdzie wyżej
Walkę mamy w genach po tych pokoleniach co pilnują krzyże
Słowa mojej matki szybko musiałem zatrybić
Synu nigdy nie zaczepiaj, ale nie dawaj się wybić

Tysiąc naćpanych i my sami
Składam ręce na mikrofonie, módlcie się z nami
Bracia w wierze nie poddamy się
Rozpalamy to miasto stosami więc
Ogień oczyszcza, z Bogiem, misja
Uczeni w pismach mają iść tak jak wizja
Niech mowa twoja będzie czysta, tak, tak, a nie, nie
Szczera modlitwa i czyste sumienie
Hans przewielebny, przekurewny
Święty pierdolnięty, mega kurwa arcybiskup
Znasz moja ksywę, chcesz to mów mi po nazwisku
F.R.E.N.C. pan, w górę ręce, 5-2
Wyjmuj dzięgi, bo ja wyjmę obcęgi
Jak wypiję czuję się trochę nieśmiertelny
Stare patenty, droga nie tędy
Metr 75 i nie jestem za wielki
Żeby komuś grozić musiałbym być pierdolnięty
To błędy, gdy cię wrzucą na zakręcie
Ilu takich co to kręci plastikowe pistolety
I złote zęby, zastrzelą mnie zaraz pójdzie mi w pięty
Co drugi napięty, jak Antek niebezpieczni ci raperzy
To najgorsze przestępcze elementy
O kurde blade, kurcze pieczone
Jak ja się boję, cud, że jeszcze stoję jak pojeb
Co jest tej, lepiej postaw litr, siadaj, gadaj co masz
Polej raz i pij, albo będzie peace albo damy se w pysk
Nie powiedziałeś tego w ryj to jakbyś chłopcze znikł
I nie powiedział nic, a to wstyd
To jakbyś chłopcze znikł
I nie powiedział nic, a to wstyd Tak, mniejsi i więksi, równi i równiejsi Jedni używają mózgu, drudzy używają mięśni Lub obu jednocześnie, ci są tu najlepsi bezsprzecznie A i tak nie żyją wiecznie Mając pięć minut patrzysz by los cię nie wymiótł Jak dorwałeś się do prymu to rozpieprzasz skurwysynów A nie oddasz steru im, masz ich za frajerów, ty im Ty masz dość papieru, oni mają tylko film, jak go zdobyć? Może wezmą tobie twój dobrobyt Więc budujesz okop, który widzi ludzkie oko Niby spoko, ale teraz chcą tam wejść Ty nie dasz im przejść, chyba, że po swoim trupie Dwa obozy, równi sobie stają w kupie Naprzeciwko jest ziemia niczyja, za nią wróg Na ziemi niczyjej stoi przyjaźń no i Bóg I jeśli obie strony wejdą tam z białą flagą będzie cud I o happy-endzie mów, wtedy mów o happy-endzie jak ze snów A jeśli nie to bow, bow, bow i mnóstwo rozbitych głów Pięści i sprzęt idą w ruch, bow [x2] Barykada, a granica, lepiej spadaj, ta różnica To jest cudze terytorium, tutaj się nie zakotwicza Ktoś będzie krzyczał no i ktoś będzie krwawił Ktoś będzie płakał, no, bo ktoś kogoś zabił Dębiec, Dębiec, ja na wstępie cię zgnębię Pamiętasz to od Hansa, tym razem masz to ode mnie Niektórzy będą pędem biec po hajs na fame'ie Pchając swój populizm jak karierowicze w sejmie Tu 5-2, nie ma tu giwer, nie ma tu dziwek To pięć da w mieście barykad bez tych napinek Dziesięć lat minęło jak w pysk, strzelił synek Deep, Hans i Pastor, ten błysk spali rynek Twardą mam łepetynę tu na setę płyne Pierdolę tą napinę, blink-blinki i groźną minę Jestem Paweł z Dębca, jeżdżę Saxso '98 Pracuję na chleb, mam plany i wkurwienie w głosie Wydałem w UMC, tak porobiło się I wydam w My Music, za to spalą mnie na stosie Barykady tworzą jak chuj, że nie dam rady Przejdę nawet, kiedy chwycą mnie za barykady Sram na układy, bywam milczeniem wiary, zdrady Odpadasz body, znam zasady, nie prowadzę intifady To co wkurwia to wyrzygałem Deep z miasta Salem, będę stać jak zawsze stałem Mój honor, mój interes, to mój teren Nie pozwolę ci oddychać moim tlenem Będę jak najgorszy pener Na swoje nie ustąpię, a cudze to odpuszczę Bo mnie ktoś porąbie, dam szacunek za szacunek I tak godnie i rozsądnie jest Na swoim podwórku wiesz groźny każdy pies nawet niepozorny Wzrost formy, wzrost siły plus odporność i dynamizm Każdy musi sprawdzić ile wytrzyma organizm Wygrani lub przegrani, byle się nie splamić Odwrót - lepiej zamilcz, przegrana z honorem albo powrót Z dumą i z laurem Myślałeś, że wygrałeś gdy upadłem Lepiej sprawdź dwa razy czy umarłem Bo pewnie się wyliżę i poprzeczka pójdzie wyżej Walkę mamy w genach po tych pokoleniach co pilnują krzyże Słowa mojej matki szybko musiałem zatrybić Synu nigdy nie zaczepiaj, ale nie dawaj się wybić Tysiąc naćpanych i my sami Składam ręce na mikrofonie, módlcie się z nami Bracia w wierze nie poddamy się Rozpalamy to miasto stosami więc Ogień oczyszcza, z Bogiem, misja Uczeni w pismach mają iść tak jak wizja Niech mowa twoja będzie czysta, tak, tak, a nie, nie Szczera modlitwa i czyste sumienie Hans przewielebny, przekurewny Święty pierdolnięty, mega kurwa arcybiskup Znasz moja ksywę, chcesz to mów mi po nazwisku F.R.E.N.C. pan, w górę ręce, 5-2 Wyjmuj dzięgi, bo ja wyjmę obcęgi Jak wypiję czuję się trochę nieśmiertelny Stare patenty, droga nie tędy Metr 75 i nie jestem za wielki Żeby komuś grozić musiałbym być pierdolnięty To błędy, gdy cię wrzucą na zakręcie Ilu takich co to kręci plastikowe pistolety I złote zęby, zastrzelą mnie zaraz pójdzie mi w pięty Co drugi napięty, jak Antek niebezpieczni ci raperzy To najgorsze przestępcze elementy O kurde blade, kurcze pieczone Jak ja się boję, cud, że jeszcze stoję jak pojeb Co jest tej, lepiej postaw litr, siadaj, gadaj co masz Polej raz i pij, albo będzie peace albo damy se w pysk Nie powiedziałeś tego w ryj to jakbyś chłopcze znikł I nie powiedział nic, a to wstyd To jakbyś chłopcze znikł I nie powiedział nic, a to wstyd
Interpreti podle abecedy Písničky podle abecedy