Skrýt překlad písně ›
Nie śpię, a to dziwne jest, że czuję się jak we śnie.
Nie jest późno, jest już wcześnie, miasto już przeciąga mięśnie.
Oczy witryn są zamknięte, będzie miało chwilę jeszcze,
aż przeciągnie się i ziewnie by obudzić się zziębnięte.
Obserwuje tą pętlę codziennie, codziennie,
napięte mam myśli, a ciało bezcenne, bezcenne.
Ja w nim, a miasto jest we mnie, jest we mnie,
Szkielet murów i drogi ścięgien, drogi ścięgien
Patrzę w krzyż okna, ile tych krzyży w okolicznych blokach,
ukrzyżowana Polska w szarych murach pośród błota.
Autorytety nadal nadęte i wątpliwe,
chociaż podobno święte, dla mnie świętojebliwe.
Kłamliwe języki syczą zewsząd,
lepkie palce pieszczą pieniądz,
chore głowy wierzą w przesąd,
zimne serca szerzą przemoc.
Rozdarci na pograniczach etyki, arytmetyki,
balansując na granicach religii i polityki,
moralności, rachunkowości, pokoju, wojny i wolności
walczącą ze światem udzielając światu lekcji,
walczy światłość z mrokiem za pomocą świeczki,
a dziś w świecie słowem i wodą błogosławi się karabin,
żeby w imię Boga i z nim na ustach zabił, rozgrzeszył i zbawił,
a potem sławił, jedyną wiarę napełnij dolarem,
bo Bóg mu szepnął z nieba, że tak właśnie trzeba,
tak oto demagogia, zagłuszyła Boga,
a wiarę zastąpiliśmy pijarem.
Mieprzytomne myśli, które wiatr tu przywiał,
siedzą na parapecie, przeglądają się w szybach,
usiądę obok nich, podobają mi się dzisiaj,
krawędź - oto dobre miejsce do rozmyślań.
Ja nie mogę zasnąć,
Trzecia noc z rzędu, zmysły są na baczność,
więc daj mi coś na to,
zazdrość wypełnia za uśpione miasto
Ja nie mogę zasnąć,
Trzecia noc z rzędu, zmysły są na baczność,
więc daj mi coś na to,
zazdrość wypełnia za uśpione miasto
Ja nie mogę zasnąć,
Zwierzę bezcenne pokutuje za coś
więc daj mi coś na to,
Trzecia noc z rzędu, zmysły są na baczność.
Znowu nie śpię, trzecia w nocy, snem znużony patrzę w diodę,
Power/On, takie proste lecz kolejny raz nie mogę,
Licznik stoi, się nie kręci, serce bije słyszę w uszach,
Niby chcę, ruszam myślą, ale ciało się nie rusza,
Leżę na wznak niczym w trumnie,
dłoń na dłoni leżą godnie,
przepocony sweter gryzie, uwierają mokre spodnie,
leżę niemy, dioda świeci, przypomina - jeszcze żyję.
To nie sen, sen nie przyszedł, co nie wzmocni to zabije,
a na zewnątrz świat pędzi, ślepo naprzód jak szalony.
Upadają, punki wstają, ranki ludzie tracą domy,
spekulacje, statystyki, spadki, wzrosty i wyniki,
kalkulacje, rozważania, współczucia, arytmetyki,
ideały sięgły bruku, kapitał łże do rozpuku,
leczy synku, człowiek to jest piąta cyfra po przecinku.
W tym wyniku równania zysków i strat, taki ten świat,
rozmycie człowieczeństwa w tym rachunku prawdpodobieństwa.
Matematyka rysuje Ci punktem na osi "y","x",
jak będziesz żyć choćbyś miał już tego dosyć i rwał z głowy włosy (aaaaaa),
zgrzytał zębami albo śpiewał psalmy,
zbuntuj się, a wyleczą Ci jak organizm stan zapalny.
Nie odbiorą tylko moich uczuć, uczuć i miłości.
To życie to sen, trzeba je do końca dośnić.
Ja nie mogę zasnąć,
Trzecia noc z rzędu, zmysły są na baczność,
więc daj mi coś na to,
zazdrość wypełnia za uśpione miasto
Ja nie mogę zasnąć,
Trzecia noc z rzędu, zmysły są na baczność,
więc daj mi coś na to,
zazdrość wypełnia za uśpione miasto
Ja nie mogę zasnąć,
Zwierzę bezcenne pokutuje za coś
więc daj mi coś na to,
Trzecia noc z rzędu, zmysły są na baczność.
Ja nie mogę zasnąć,
Trzecia noc z rzędu, zmysły są na baczność,
więc daj mi coś na to,
zazdrość wypełnia za uśpione miasto
Ja nie mogę zasnąć,
Trzecia noc z rzędu, zmysły są na baczność,
więc daj mi coś na to,
zazdrość wypełnia za uśpione miasto Nie śpię, a to dziwne jest, że czuję się jak we śnie. Nie jest późno, jest już wcześnie, miasto już przeciąga mięśnie. Oczy witryn są zamknięte, będzie miało chwilę jeszcze, aż przeciągnie się i ziewnie by obudzić się zziębnięte. Obserwuje tą pętlę codziennie, codziennie, napięte mam myśli, a ciało bezcenne, bezcenne. Ja w nim, a miasto jest we mnie, jest we mnie, Szkielet murów i drogi ścięgien, drogi ścięgien Patrzę w krzyż okna, ile tych krzyży w okolicznych blokach, ukrzyżowana Polska w szarych murach pośród błota. Autorytety nadal nadęte i wątpliwe, chociaż podobno święte, dla mnie świętojebliwe. Kłamliwe języki syczą zewsząd, lepkie palce pieszczą pieniądz, chore głowy wierzą w przesąd, zimne serca szerzą przemoc. Rozdarci na pograniczach etyki, arytmetyki, balansując na granicach religii i polityki, moralności, rachunkowości, pokoju, wojny i wolności walczącą ze światem udzielając światu lekcji, walczy światłość z mrokiem za pomocą świeczki, a dziś w świecie słowem i wodą błogosławi się karabin, żeby w imię Boga i z nim na ustach zabił, rozgrzeszył i zbawił, a potem sławił, jedyną wiarę napełnij dolarem, bo Bóg mu szepnął z nieba, że tak właśnie trzeba, tak oto demagogia, zagłuszyła Boga, a wiarę zastąpiliśmy pijarem. Mieprzytomne myśli, które wiatr tu przywiał, siedzą na parapecie, przeglądają się w szybach, usiądę obok nich, podobają mi się dzisiaj, krawędź - oto dobre miejsce do rozmyślań. Ja nie mogę zasnąć, Trzecia noc z rzędu, zmysły są na baczność, więc daj mi coś na to, zazdrość wypełnia za uśpione miasto Ja nie mogę zasnąć, Trzecia noc z rzędu, zmysły są na baczność, więc daj mi coś na to, zazdrość wypełnia za uśpione miasto Ja nie mogę zasnąć, Zwierzę bezcenne pokutuje za coś więc daj mi coś na to, Trzecia noc z rzędu, zmysły są na baczność. Znowu nie śpię, trzecia w nocy, snem znużony patrzę w diodę, Power/On, takie proste lecz kolejny raz nie mogę, Licznik stoi, się nie kręci, serce bije słyszę w uszach, Niby chcę, ruszam myślą, ale ciało się nie rusza, Leżę na wznak niczym w trumnie, dłoń na dłoni leżą godnie, przepocony sweter gryzie, uwierają mokre spodnie, leżę niemy, dioda świeci, przypomina - jeszcze żyję. To nie sen, sen nie przyszedł, co nie wzmocni to zabije, a na zewnątrz świat pędzi, ślepo naprzód jak szalony. Upadają, punki wstają, ranki ludzie tracą domy, spekulacje, statystyki, spadki, wzrosty i wyniki, kalkulacje, rozważania, współczucia, arytmetyki, ideały sięgły bruku, kapitał łże do rozpuku, leczy synku, człowiek to jest piąta cyfra po przecinku. W tym wyniku równania zysków i strat, taki ten świat, rozmycie człowieczeństwa w tym rachunku prawdpodobieństwa. Matematyka rysuje Ci punktem na osi "y","x", jak będziesz żyć choćbyś miał już tego dosyć i rwał z głowy włosy (aaaaaa), zgrzytał zębami albo śpiewał psalmy, zbuntuj się, a wyleczą Ci jak organizm stan zapalny. Nie odbiorą tylko moich uczuć, uczuć i miłości. To życie to sen, trzeba je do końca dośnić. Ja nie mogę zasnąć, Trzecia noc z rzędu, zmysły są na baczność, więc daj mi coś na to, zazdrość wypełnia za uśpione miasto Ja nie mogę zasnąć, Trzecia noc z rzędu, zmysły są na baczność, więc daj mi coś na to, zazdrość wypełnia za uśpione miasto Ja nie mogę zasnąć, Zwierzę bezcenne pokutuje za coś więc daj mi coś na to, Trzecia noc z rzędu, zmysły są na baczność. Ja nie mogę zasnąć, Trzecia noc z rzędu, zmysły są na baczność, więc daj mi coś na to, zazdrość wypełnia za uśpione miasto Ja nie mogę zasnąć, Trzecia noc z rzędu, zmysły są na baczność, więc daj mi coś na to, zazdrość wypełnia za uśpione miasto